niedziela, 25 lutego 2018

Rozczarowanie do bólu


     Nie pamiętam, żebym była zawiedziona jakąkolwiek książką do tego stopnia. Szkoda mi wydanych pieniędzy, szkoda mi miejsca na półce, szkoda mi czasu poświęconego tej książce.
     Piszę niestety o „Początku” Dana Browna. 


     Tym większy mój żal i smutek, że chodzi właśnie o tego autora.

     Czytając „Kod Leonarda da Vinci” czułam się jak w kinie na seansie najlepszego filmu akcji z wątkami przygodowymi, teraz pod czas lektury „Początku” zdecydowanie oglądałam film klasy Z, który ciągnął się jak najgorsze flaki z olejem. I nie osłodził mi goryczy lektury nawet finał, ponieważ był zlepkiem, co ciekawszych artykułów ze świata nauki, niestety bełkotliwym i łatwym do obalenia zlepkiem.

     Dan Brown ponownie sięgnął po sprawdzony przez siebie schemat i poległ na całej linii.

     Robert Langdon, profesor Uniwersytetu Harvarda w dziedzinie ikonologii religijnej i symboli na zaproszenie swojego przyjaciela i byłego studenta Edmonda Kirscha przybywa do Muzeum Guggenheima, aby obejrzeć prezentację, tego światowej sławy futurysty, mającą na celu obalić religie tego świata i odpowiedzieć na dwa kluczowe pytania: Skąd pochodzimy? I Dokąd zmierzamy? W trakcie wielkiego show z udziałem setek gości oraz ponad milionowej publiki online dochodzi do morderstwa. Od strzału ginie niedoszły religijny demaskator Edmund Kirsch nie dokończywszy swej obrazoburczej prezentacji. I tak bohater wpada w znaną nam pętlę zdarzeń.

     Jest przesłuchiwany razem z panią dyrektor muzeum oraz przyjaciółką Kirscha Ambrą Vidal. Ponieważ przez chwilę cień podejrzenia pada na Langdona a Ambra Vidal, jak się okazuje jest narzeczoną samego następcy Hiszpańskiego tronu, sytuacja się komplikuje. Oboje przyjmują stanowisko, że powinni zrobić wszystko, aby prezentacja ujrzała światło dzienne a ludzie ją poznali. Dlatego muszą uciekać i uciekają hiszpańskim służbom. W ucieczce pomaga im sztuczna inteligencja imieniem Winston, stworzona przez wspaniałego Kirscha. Czyż nie brzmi to fantastycznie? Brzmi. Ale niestety czyta się kiepsko.

     Po pierwsze Langdon stracił, zgubił, zapodział swój charakter. To postać płaska, papierowa, nijaka. Jego partnerka – Ambra Vidal – z jednej strony pozuje na niezależną osobowość a z drugiej, co chwilę pochlipuje rozczulając się nad swoim związkiem z księciem. Nawet już nie pamiętam, jak mu tam było. Prześladowcy i mordercy – śmieszni i groteskowi – wzbudzający irytację zamiast... sama nie wiem – trwogi, oburzenia, niedowierzania.

     W tym wszystkim autor od początku próbuje przemycić sławne dzieła, ale niestety nie jest to spójne. Architektura oraz multum dzieł sztuki wali się czytelnikowi na głowę. Nie sposób tego spamiętać ani poczuć, bo opisy nazwałabym mechaniczne i bezuczuciowe. A uwierzcie mi, że z reguły lubię takie rzeczy w książkach. Autor zabiera nas wraz głównymi bohaterami na wycieczkę, u kresu której ma czekać święty gral nauki, a tymczasem w kilka dni po przeczytaniu już nic nie wiem z tej wycieczki. 

     Zupełnie inaczej było w przypadku „Kodu Leonarda da Vinci”.

     Poza tym odczułam zero emocji związanych z tą wycieczką – ucieczką, za to męczyłam się sromotnie czytając, co kto po kolei robił.

     Sam finał nie dał mi do myślenia. Nie czułam, że dotykam mistycznej tajemnicy, jak w przypadku „Kodu Leonarda da Vinci”, czy nawet „Aniołów i demonów”. Nie to jednak przytłoczyło mnie najbardziej, a brak porywającej przygody tam, gdzie powinna być i na którą tak bardzo czekałam.

P.S. Dziękuję autorowi, że przybliżył mi czym jest współczesna sztuka i jak należy ją odczytywać. Drugi plus przyznaję za przypomnienie oraz możliwość poznania nowych hipotez i teorii ze świata nauki. To chyba są dwie gwiazdki?

Początek
Dan Brown
Wydawnictwo Sonia Draga
stron 576

8 komentarzy:

  1. Szkoda,że tak bardzo się rozczarowałaś. Dziękuję za szczerość w recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem tego samego zdania co Ty. ,,Kod Leonarda da Vinci" chciało się czytać, a ,,Początku" niestety już nie. Szkoda. Pomysł był fajny, ale wykonanie złe. Brown powinien odczekać jakiś czas, skoro nie ma pomysłu, a nie pisać, bo ,,jest na fali".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam, żadnej powieści autora. Kod leżał przez długi, długi czas na półce, aż wreszcie oddałam do biblioteki. Jakoś mnie do niego nie ciągnie.
    Oglądam za to ekranizacje jego powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tego autora, choć nie miałam okazji jeszcze czytać tej pozycji. Bardzo ładny blog, dobra recenzja.

    Zapraszam do siebie: http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/dachoazy-kathriene-rundell.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużym plusem u Browna jest to, że dobrze się czyta jego książki - tak od strony językowej, ale jeśli treść tak Cię zawiodła, to chyba na razie ominę ten tytuł. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie kuszą mnie książki tego autora, ale szkoda, że ta Cię rozczarowała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm, lubiłam książki Browna do pewnego momentu, na razie odpuszczę sobie lekturę Początku.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń