poniedziałek, 25 maja 2020

Literatura gwałtu

Jak to było... ? Dawno, dawno temu rycerz na białym koniu uratował z rąk zbójców piękną królewnę.

A współcześnie?

Od pewnego czasu obserwuję trend, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych podejmujący bolesną tematykę gwałtu, molestowania i wykorzystywania kobiet. W mediach społecznościowych, telewizji podkreśla się, jak tragiczna w skutkach pod względem psychicznym oraz fizycznym dla ofiar jest przemoc seksualna.

Na polskim rynku wydawniczym promowana jest literaturą, w której mężczyzna wykorzystuje swoją wyższą pozycję, manipulacją przymusza do seksu, a potem zostaje odziany w swego rodzaju rycerskość. Zastanawia mnie, w jakim kierunku zmierzamy?

Mimo powszechnej krytyki, jak grzyby po deszczu, tak w księgarniach pojawiają się podobne „perełki”, w których kobieta jest przedmiotem, a nie osobą.  Wydaje mi się, czy przez wiele lat kobiety walczyły z traktowaniem, jakby były lalkami? A teraz ewenement, same w ten sposób piszą.

Literatura nie stroniła i nie stroni od przemocy. Uderza mnie raczej spłaszczenie wrażliwości na przemoc, oswajanie czytelnika z nią poprzez budowanie  romantycznej otoczki dla sytuacji, w której nikt nie chciałby się znaleźć. To tak, jakby przekonać kogoś, że włożenie ręki w ogień sprawi, że będzie mu ciepło. Nie kruszyłabym kopii, gdybym nie wierzyła w siłę słowa.

Coraz więcej jest tekstów na wattpadzie autorstwa młodych osób, w których gwałt staje się synonimem uprawiania miłości. A może źle coś interpretuję? Promocja manipulacji w sferze intymnej ma przynieść wolność?

Ratowanie przez rycerza na białym koniu kojarzy się z bezwolnym podporządkowaniem. Dziś kobiety działają. Odrzucamy ten schemat. Dziś nie zasuwa się kotary w alkowie, ale ją rozchyla. Chciałabym przeczytać erotyk. Ale nie taki, w którym jedno krzywdzi drugie. Współczesna erotyka właśnie z tym mi się kojarzy. To znaczy z przymusem.