piątek, 4 sierpnia 2017

Od kilku pierwszych przeciętnych stronic do ostatniego zdania krwistego romansu

Kiedy zaczęłam czytać Zmierzch Stephanie Meyer, nie sądziłam, że doczytam książkę do końca. Pierwsze sceny w tej historii nie zapowiadały niczego ciekawego.Tymczasem ostatnie stronice czytałam z zapartym tchem. Nie jest to literatura przez wielkie L. Nic nie szkodzi. Romans pomiędzy człowiekiem a wampirem w nowej odsłonie odkurzył stary, jak literatura, temat nieśmiertelności.

4 komentarze:

  1. Czytałam całą serię kilka lat temu. Obecnie chyba nie dałabym rady, ale wtedy byłam zachwycona i do dziś pozostał sentyment :)

    Pozdrawiam!

    Jeśli masz chęć, zapraszam do siebie: annrecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy tom bardzo mi się podobał, ponieważ było to dla mnie coś nowego. Z kolejnym tomem było coraz gorzej. Całą serię niestety zmęczyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście jestem fanką fantasy. Wampiry i wilkołaki oraz ich perypetie, wszystko to razem pasowało mi. Ale rozumiem, co masz na myśli. Bardzo, ale to bardzo zmęczyłam się przy drugiej części sagi. Uważam, że jest najsłabsza..., wymuszona.

      Usuń
  3. No swego czasu zdarzyło mi się popełnić "Zmierzch" nawet kilka razy. Coś jest w tej książce, że przywołuje nastolatków, a oni muszą się poddać temu wołaniu. Osobiście uważam, że Stephanie Meyer też jest wampirem i to jest właśnie jej moc.
    Teraz już nie mam tyle serca i zrozumienia dla tej książki.

    Pozdrawiam
    Babskie Czytanki

    OdpowiedzUsuń