poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Literacki kącik Sary obchodzi 1 urodziny

    Czasy wyboru książek na chybił trafił minęły (prawie;)) bezpowrotnie. Odkąd odwiedzam Wasze blogi, o wiele bardziej świadomie poruszam się w gęstwinie książek. Dokonuję świadomych wyborów. Trafiam na książki, które poszerzają moje horyzonty i dostarczają mnóstwa przeżyć. Coraz rzadziej czytam te pozbawione dla mnie głębszej treści.

     W ciągu tego roku poznałam nowych autorów, wcześniej mi obcych. Kilkoro zaufało mi i miałam przyjemność zrecenzowania ich książek. Co ważniejsze, miałam wielkie szczęście, bo książki okazały się bardzo dobre i dostarczyły mi wielu emocji i wzruszeń. Dziękuję!




Z tej okazji pierwsze rozdanie na moim blogu. 

Mam dla wszystkich chętnych jeden egzemplarz kryminału retro „Imię Pani” Krzysztofa Koziołka. Książka trafi do wybrańca wraz z imienną dedykacją.

Zasady rozdania

Wystarczy, że zgłosisz się w komentarzu i napiszesz dlaczego zainteresował Cię ten tytuł oraz obserwujesz mój blog.

Wśród odpowiedzi zamieszczonych w komentarzach wybiorę jedną, tę najciekawszą, a wyniki ogłoszę 08.05.2018.

Proszę o pozostawienie w zgłoszeniu również adresu mailowego, na który wyślę powiadomienie o wygranej. 


Na odpowie(wraz z adresem do wysyłki i danymi do dedykacji) czekam cztery dni od wysłania powiadomienia na maila zwycięzcy.

Uwaga: rozdanie trwa od dziś (30.04.2018) do 06.05.2018. Zgłoszenia dodane po tej dacie nie będą brane pod uwagę!




Rozdanie może odbyć się dzięki uprzejmości wydawnictwa Manufaktura Tekstów.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

"Oko Sybilli" widzi przyszłość


     „Elektrycznej mrówki” Philipa K. Dicka nie jestem w stanie przeczytać od deski do deski. Klasyczne dziś opowiadania science – fiction zebrano w antologię. Część z nich czytałam wcześniej, jak się okazało po przeglądnięciu książki. Postanowiłam czytać „Elektryczną mrówkę” od czasu do czasu, gdy najdzie mnie nastrój na coś nie z tego świata, a będę miała tylko chwilkę lub będę w trakcie czytania dajmy na to obszernej powieści z innego gatunku. Opowiadanie to dobry przerywnik. Zaczęłam czytać „Fałszywy trop” Mankela, ale wczoraj postanowiłam na chwilę przenieść się w zgoła inne klimaty i wybrałam „Oko Sybilli”.


     Akcja opowiadania rozpoczyna się w starożytnym Rzymie. Narratorem jest kapłan Filos Diktos z Tyany. Opowiada o swej pracy w świątyni Sybilli kumańskiej, o spotkaniu z wielką wieszczką łączącą się za pomocą skrzynki z długim kablem z nieśmiertelnymi, o jej wizjach bliższej i dalszej przyszłości oraz o tym jak nagle jego świadomość przenosi się do innych czasów.

     Opowiadanie stanowi esencję stylu Dicka. Surrealistyczna wizja postrzegania rzeczywistości, po raz kolejny zapytanie o sens naszej egzystencji i czym ona jest. Poszukiwanie siły wyższej, która uratuje ludzkość. Ktoś kto nie zna specyfiki pióra autora, samym opowiadaniem może się zrazić. Opowiadanie mogę polecić fanom gatunku i samego Dicka – właśnie jako przeżycie odrealnionej chwili.


„Elektryczna mrówka”
Philipa K. Dicka
Opowiadanie”Oko Sybili”
stron 13
Dom Wydawniczy Rebis

wtorek, 17 kwietnia 2018

Powieść, której cień we mnie pozostanie



     Akcja powieści toczy się na przestrzeni około dwudziestu lat. A sam początek to pierwsze lata po II wojnie światowej. W Barcelonie kłębi się gęsta powojenna atmosfera kładąca się cieniem na życiorysach wielu mieszkańców. Przez pierwszą część powieści Carlosa Ruiz Zafóna „Cień wiatru” (The Shadow of the Wind) płynęłam pod prąd i kosztowało mnie to wiele sił. Ponury, a nawet złowieszczy klimat społeczno – polityczny ówczesnej Hiszpanii sformułował się w mojej głowie jednym słowem – groza. Szybko jednak wszystko się odmieniło, a ja zaczęłam płynąć z nurtem zachwycających mnie coraz bardziej słów i fabuły.

    Niezbyt zamożny księgarz zabiera swego dziesięcioletniego syna w tajemnicze miejsce zwane Cmentarzem Zapomnianych Książek. Spośród setek tysięcy lektur chłopiec wybiera „Cień wiatru” autorstwa Juliána Carax. Jest to książka, którą ma „adoptować”, tak przynajmniej twierdzi jego ojciec. Kiedy Daniel kończy czytać książkę, pragnie dowiedzieć się czegoś więcej o jej autorze.

    Powieść bogata jest w wiele odcieni, na nich skupia się fabuła, na odcieniach życia, jego zakrętach, zakamarkach. Poszukiwania młodego Daniela Sempere prowadzą w wiele ciekawych miejsc w Barcelonie oraz do ludzi obciążonych życiowym doświadczeniem w nadmiarze na jaki nie zasługują. Daniel ma zamiar odtworzyć ścieżki pewnego pisarza, Juliána Carax, którego książka „Cień wiatru” można napisać, uwiodła go literacko. Im więcej odkrywa o życiu pisarza, tym jest ciekawiej.

    Wokół tego wątku oplecione są pozostałe, dotyczące Daniela i jego bliskich oraz przyjaciół. Tempo książki jest równe, trochę melodramatyczne. Z pewnością nie jest szybkie i gwałtowne. Akcja rozkręca się stopniowo. Odpowiadało mi to w zupełności. Carlos Ruiz Zafón umiejętnie stopniuje napięcie. Odkrywanie szczegółów z życia tajemniczego pisarza, jako fance kryminałów, bardzo przypadło mi do gustu. Tym bardziej, że życie Carax kończy zagadkowa śmierć.

    Daniel prowadzi swoje prywatne śledztwo, najpierw sam, a później z wielce gadatliwym przyjacielem Ferminem Romero de Torresem. Właśnie postaci są kolejnym atutem książki. Mają bogate życiorysy ulepione z doświadczeń nabytych w Barcelonie z początków XX wieku. Trudnych czasów wojny i przemian. Są ci, którzy trzymają władzę i ci, którzy kryją się w ciemnych alejkach.

    Po pierwszych kilkunastu stronicach myślałam, że książka została przereklamowana i będę się męczyć. Mało tego, postanowiłam sobie nie sięgać po kolejne części. Byłam w błędzie. Powieść szybko urzekła mnie nie tylko od strony fabularnej, ale i od strony językowej. „Cień wiatru” czytałam w przekładzie Lucii Graves na angielski. Przyznam, że jeśli ktoś chciałby wzbogacić swój angielski, to śmiało zachęcam, bo warto sięgnąć po tę książkę w tej wersji językowej. Myślę, że za jakiś czas sięgnę po kolejne części, by znów obcować ze stylem autora. Pisarz dzięki sprawnemu pióru stworzył wielowymiarowy, plastyczny obraz powojennej Barcelony i ludzkich serc napiętnowanych tamtymi czasami. Przede wszystkim skupił się na młodości, na jej walorach i przywarach. Na tym, jak trudno wejść w życie i nie popełnić błędów. Jak kocha się pierwszy raz i jak zapada ta miłość w serce na zawsze.

   „Cień wiatru” pozostawił mnie z nutą smutku do czego może prowadzić silne uczucie, niepokoju o to, jaki może być człowiek, zadumy nad pokrętnymi ścieżkami losu i tęsknoty za bohaterami.

    Teraz, gdy spoglądam na półkę, w promieniach światła mieni się złoty napis "The Shadow of the Wind".

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

„Przybysz” – powrót do domu



     Przemijanie dotyka każdego z nas. Pamięć o przeszłości nadaje wszystkiemu sens. Buduje naszą tożsamość. Dzięki niej stajemy się świadomi, kim jesteśmy. Tym bardziej cieszę się, że Bronisław Przybysz zdecydował się podzielić z nami wspomnieniem ucieczki z transportu do III Rzeszy, które w literacką szatę ubrał Piotr Tymiński. Bowiem książka historyczna „Przybysz” opiera się na wydarzeniach autentycznych. Oczami dziecka widzimy okropności wojny siejącej spustoszenie. Przemoc, głód, ścielące się wokoło ciała ludzi, w których chwilę wcześniej tętniło życie. Z początku wszystko wydaje się przygodą, ale główny bohater szybko przekonuje się, że ta przygoda niesie ze sobą widmo śmierci. Piotr Tymiński poprowadził narrację w pierwszej osobie. Moim zdaniem była to słuszna decyzja. Młody bohater, choć prostymi słowami, to bardzo sugestywnie i wprost opowiada o trudach tułaczki i niebezpieczeństwach czyhających w jej trakcie.

     II wojna światowa ma się ku końcowi. We wsi Marki, w pobliżu Warszawy, mieszka Bronek Przybysz nazywany w domu „Dzidkiem”. Chłopak pogodny i lubiący zabawy z kolegami. Niespodziewanie w jego wsi pojawiają się Niemcy. Wyciągają mieszkańców z domów, zabierają ze sobą. Kolumna ludzi sunie do przodu. Wśród nich jest Bronek i jego rodzina. Nagle ktoś wykrzykuje, że prowadzą ich na wywózkę na roboty albo do obozu koncentracyjnego. Ktoś woła, że trzeba uciekać. Tłum w panice rozpierzcha się na boki. Ludzie ratują się ucieczką. Niemcy puszczają serię z karabinu maszynowego. Bronek gubi się w ludzkiej masie, traci bliskich z oczu. Pech chce, że wpada wprost na niemieckiego żołnierza i w efekcie trafia do bydlęcego wagonu, w którym ludzie umierają z wyczerpania w trakcie podróży.

    Na kolejnym etapie podróży poznaje chłopaka, mniej więcej w swoim wieku, który przedstawia się imieniem Jurek. Jurek trzeźwo patrzy na świat. Mało o sobie mówi, bo lepiej nic nie wiedzieć, by nie wydać na przesłuchaniu. Obaj chłopcy są zgodni, że jeśli chcą przeżyć, muszą uciec. Podróż bydlęcym wagonem – myślę, że sama nazwa nasuwa wnioski, perspektywa katorżniczej pracy dla wroga mobilizuje ich do działania. Jurek staje się przewodnikiem Bronka. Daje cenne wskazówki, dzięki którym mogą przetrwać w tułaczej drodze do domu.

     Historia nastoletniego chłopca uciekającego z niemieckiego transportu poruszyła we mnie najczulsze struny. Nie wiem, czy powinnam o tym pisać, ale chcę się z wami tym podzielić: łzy ciurkiem leciały mi po policzkach. Popłakałam się na koniec. Książka liczy zaledwie 154 strony, ale one wystarczyły, żeby wywołać u mnie wielkie wzruszenie. Przywołały opowieści mojej babci o tamtych czasach, jej trudnym losie i ciężkiej pracy przymusowej u Niemców. Takie historie nie pozwolą zapomnieć o zwykłych ludziach żyjących w okresie wojennej zawieruchy, postawionych w sytuacjach wymagających hartu ducha, wytrzymałości a czasem podejmowania decyzji, których w innych okolicznościach nigdy by nie podjęli.

     To już druga książka Piotra Tymińskiego, która wbiła mnie w fotel. Nie mogłam oderwać się od lektury. Chwilami wstrząsająca, sprowokowała u mnie mnóstwo refleksji nad przeszłością. To dobra pozycja dla miłośników historii, zwłaszcza tych zainteresowanych losami zwykłych ludzi a nie wielką polityką, z którą mamy do czynienia w szkole. Świadectwo postaw ludzi, którzy w nieludzkich czasach okazali ludzkie oblicze. Zdecydowanie warto poświęcić czas „Przybyszowi”.

"Przybysz"
Piotr Tymiński
wydawnictwo Novae Res
stron 154

wtorek, 3 kwietnia 2018

Niedopowiedzenia i konwenanse


     Prawda o związkach międzyludzkich skrywa się pod woalką pozorów. Ludzie chowają uczucia w zakamarkach serc i pilnują, żeby prawdziwe zamiary nie wyszły na jaw. Jane Austen od początku w swoich powieściach pisała o iluzji w wyższych sferach. Obnażała przywary nie szczędząc ironii i satyry. Nie inaczej jest w powieści „Emma”.



      Tytułowa Emma, to młodziutka Emma Woodhouse należąca do sfery uprzywilejowanej. Obdarzona urodą i majątkiem, adorowana przez otoczenie jest pewną siebie młodą osobą. Nie wielu ośmiela się zwracać jej uwagę w jakiejkolwiek kwestii. A kiedy udaje jej się zeswatać swoją guwernantkę – Pannę Taylor z wieloletnim wdowcem – Panem Westonem, utwierdza się w przekonaniu, że do swatania jest stworzona i nie dociekając prawdziwych uczuć innych osób, zabiera się do kojarzenia par.

     Emma porusza się w sferze pozorów. Nie miała jeszcze okazji przekonać się, czym są ukryte motywy. Los ześle jej kilka niespodzianek. Emma to protagonistka, której zachowanie może chwilami irytować. Jednak na horyzoncie cały czas jest mężczyzna potrafiący jako jedyny wytknąć jej niewłaściwe posunięcia. Przyjaciel domu pan Knightley. Jest dobry, trochę zasadniczy, ale nie umyka jego uwadze to, co właściwe – drugie dno wyższej sfery. To właśnie na relacji między nimi oraz nieustannym swataniu przez Emmę innych ludzi skupia się cała intryga.

     Kunszt Jane Austen widać na każdej stronie. Potrafiła opisać, to czego w jej czasach nie wolno było powiedzieć na głos. W dodatku w sposób humorystyczny i lekki. Cenię ją za plastyczny styl i bogaty język. Ze stworzonymi przez nią postaciami nigdy się nie nudzę. Podobnie było w przypadku „Emmy”. Potrafiła stworzyć fabułę, do której chce się wrócić i na powrót przeżyć cała historię. W odpowiednim miejscu dodaje pikanterii zwrotem akcji. Życie bohaterów odmienia się o 180 stopni. A my towarzyszymy w ich zmaganiach z kolejnymi przeszkodami na drodze do szczęścia. Bohaterowie tej powieści zapadają w serce, stają się dobrymi przyjaciółmi, których znów chce się spotkać.

     Powieść utrzymana w mocno romantycznym tonie podbiła moje serce.

     Choć Emma i pan Knightley trzymają emocje na wodzy, to słychać nieustannie ich przyśpieszone biciem serca oddechy.

"Emma"
Jane Austen
Penguin Books
stron 367