Ring literacki
Nina kontra Motylek
Dwie autorki kryminałów, a
przynajmniej powieści z mocno rozbudowanym wątkiem kryminalnym.
Sprawa Niny Frank Katarzyny Bondy i
Motylek Katarzyny Puzyńskiej
W obu powieściach tłem jest
społeczność wiejska. Duszno tam i parno, za gładką fasadą kryją
się zbrodnie, tajemnice i wynaturzenia.
Z tym, że...
Odkąd na rynek wydawniczy przebojem
wdarła się Małgorzata Kalicińska z Domem nad rozlewiskiem, coś
dziwnego stało się z polską literaturą.
Od tego momentu każdy romans,
obyczajówka, kryminał, horror ma to samo tło.
Niedługo nawet w opisie książki science-fiction
przeczytamy:
Anika, marsjańska tajna agentka po
nieudanym związku i traumatycznym rozwodzie opuszcza stację agencji
bezpieczeństwa marsjańskiego, aby osiąść na księżycu Jowisza i
wieść spokojne życie wśród tamtejszych syntetycznie wytworzonych
stawów i lasów. Do czasu aż w swoim malutkim, słodziutkim domku
zakupionym po atrakcyjnej cenie od Grimly, którzy właśnie
powrócili do rodzinnej galaktyki, odnajduje tajemniczy pamiętnik...
Może to i sarkazm...
Przyznam, że z utęsknieniem czekam, na powiew świeżości, coś co mnie zaskoczy.
Po kolei...
Zaznaczam obie powieści przypadły
mi do gustu.
Ubolewam jedynie nad nieustannym
eksploatowaniem tych samych wątków i motywów.
W obu powieściach znajdziemy
posterunek policji z prawie rodzinną atmosferą, postacie
charakterystyczne, czasem wzbudzające sympatię, czasem godne
politowanie, czasem wzbudzające zaciekawienie.
Klimat powieści
Styl Bondy pulsuje napięciem, w moim
odczuciu jest mrocznie.
Puzyńska roztacza aurę na póły
romantyczną, na poły mroczną, momentami aura jest wręcz przytulna
(z pewnością na początku).
W obu kryminałach znajdziemy wątki
obyczajowe tłumaczące niejako motywy zachowań bohaterów.
W książkach Aghaty Christie też
niemal zawsze mamy takie tło. A więc klasyka.
Ale, ale... Ważne są proporcje!
Moim skromnym zdaniem wątki obyczajowe
powinny wspierać wątek kryminalny. Akcja niech skupi się na
śledztwie. Ciężko przebrnąć przez kryminał, gdy trup leży
odłogiem, a autor serwuje kolejne sensacje o swoich bohaterach. Niby
zdaję sobie sprawę, dlaczego autorka (K. Puzyńska) tak postępuje, taka
piłka zmyłka dla czytelnika(w każdej postaci doszukujemy się
mordercy). Ale co za dużo to niezdrowo. Tak było przez nieco ponad
300 stron u Katarzyny Puzyńskiej, aż pojawiła się Klementyna
Kopp, śledcza z Brodnicy (twarda, konkretna babka), wtedy śledztwo
nabiera rumieńców. Dla mnie troszkę za długo akcja, związana z
morderstwem, zawiązuje się.
W Sprawie Niny Frank Hubert Meyer,
psycholog policyjny, czyli tak zwany profiler od razu wkracza do
akcji, która mocno skupia się na rozwikłaniu zagadki. To mi się
podoba.
Spójność
Obie autorki wplatają w fabułę
pamiętnik.
W Sprawie Niny Frank pamiętnik należy
do zamordowanej. Dostajemy pełen emocji zapis życia denatki.
Wszystko logicznie i sensownie ze sobą powiązane.
Tymczasem w Motylku autorka na
pierwszych stronicach wspomina, że główna bohaterka Weronika
odkrywa w swoim starym dworku pamiętnik. Potem pojawia się historia
Marianny z tym, że do końca nie wiadomo, gdyż nie zostało
zaznaczone w żadem sposób, kto ten pamiętnik czyta. Domyślić się
musisz czytelniku sam, że … Weronika. A może i nie... Jest to
minus. Odbiera pewną spójność książce jako całości. Chyba, że
coś pominęłam?
Katarzynie Puzyńskiej nie można
odmówić dobrego stylu pisania. Uważam, że Motylek został
niepotrzebnie „przegadany”. Za to jej jej bohaterowie wkradają
się do serca, nie wiadomo kiedy, i już tam pozostają.
Podsumowując
Przyznam szczerze, że nastawiając się
na kryminał lepiej przyjęłam Sprawę Niny Frank. Uważam, że ta
książka jest dynamiczniejsza, od początku do końca śledztwo gra
pierwsze skrzypce. Bardzo przypadła mi do gustu postać profilera
tworzącego portret psychologiczny mordercy.
Nie oznacza to wcale, że nie sięgnę
już po twórczość Puzyńskiej. Sięgnę, sięgnę, ale z innym niż
pierwotnie nastawieniem. U Pyzyńskiej morderstwo jest pretekstem,
aby opowiedzieć więcej o ludzkiej naturze, zachowaniach, bolączkach
w całej społeczności. Niejako morderstwo wyzwala w ludziach coś
nowego, nawet jeśli nie są z nim bezpośrednio związani. A to jest
ciekawe.
I jedna i druga autorka serwuje coś ciekawego. Przyznam, że zaintrygował mnie tytuł Twojego posta, gdyż sama nie potrafiłabym ocenić, którą twórczość cenię sobie bardziej :) Osobiście stawiam przyznaję remis, bo i jedna i druga mnie urzekła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!